Zazdroszczę… A Wy?!

Patrząc na dzieci zastanawiam się, dlaczego tak chciałam być dorosła? Tyle fajnych rzeczy robią maluchy, mają tyle udogodnień, tylu „służących” wokół siebie. Jest tak dużo rzeczy, których aktualnie zazdroszczę dzieciom. Też tak macie?

DSC_1742mm
Cieszycie się z wszystkiego, nawet z tego co nie bardzo jest śmieszne? Macie ten ciągły uśmiech na twarzy? Cieszycie się aż tak, że osoby, które są z Wami zaczynają się śmiać? Dzieci mają tak na co dzień. Ich radość nie zna granic… Mam wrażenie, że dzieci to tak ogólnie cieszą się z życia! A my? Częściej zdarza się nam poważna mina, a zanim się zaśmiejemy, to trzy razy pomyślimy czy wypada.
Dziecko, gdy tylko usłyszy muzykę, od razu tańczy – chociażby do muzyki w reklamie. Rusza tylko głową albo majda łapkami (i się cieszy). Z utrzymaniem rytmu ten taniec nie ma nic wspólnego. Jest muzyka to tańczy. Nie to co my – rodzice! Wszystko w rytm do konkretnej piosenki, z gracją i wdziękiem. UWAGA: nie liczę tu nas – mam, które gdy nikt nie patrzy, gdy jesteśmy same z dzieckiem- tańczymy wszystko i do każdej muzyki – taki matczyny taniec połamaniec. Czego to się dla naszych dzieci nie robi!
Adaś wchodzi do kuchni i tylko słyszę „To!”, więc mama gotuje „to”, czymkolwiek by nie było. Obiadek, kisielek – podane do stołu. I jeszcze czasami mam wrażenie, że mino tego, że w przepisie jest napisane „Piec 20 minut”, to my mamy potrafimy to jakoś szybciej przygotować. Ile ja bym dała, żeby codziennie o tej samej porze ktoś podstawił mi talerz z pysznościami … i jeszcze nakarmił!
A zazdrościcie dzieciom wyobraźni? Dzieci mają jej pokłady. Jak zrobić coś z niczego – takie poradniki powinny pisać maluchy. Do zabawy wystarczy mały patyk czy kawałek sznurka. Tyle zabaw można powymyślać. Kupujemy dzieciom stosy zabawek, a wystarczyłoby uruchomić trochę naszą wyobraźnię.
Nie znam dziecka, które nie lubi, a raczej nie kocha wody. Może być lodowata (nasze Polskie morze), może być z błotem (wszelkiego rodzaju kałuże), może być w wannie, czy w basenie – dzieci po prostu uwielbiają wodę. Mogą się moczyć i taplać parę godzin, aż zrobią im się „nóżki staruszki”. A my? Nie wejdziemy, bo za zimna, bo kostiumu nie zabrałam, bo fryzura się zepsuje, bo nie wypada dorosłemu tupnąć w kałużę. A powinniśmy brać przykład z dzieci.
Nasze naładowane energią dzieci ciągle biegają, pełzają, przeskakują, wskakują, a my za nimi, ale jakoś nie nadążamy. Połowy tych podskoków nie robimy, bo byśmy padły przed tymi naszym małym skoczkiem. Usiadły na chwilę, to my też. Tak na krótko? Halo, ja jeszcze powietrza nie złapałam, a dzieci to co? Niby odpoczęły?! Oj ta ich energia, ta siła przychodząca znikąd. 10 minut snu i niesamowita regeneracja. Czasami jak na nich patrzę to się męczę!
A okrągłego brzuszka zazdroszczę maluszkom najbardziej… Raczej tego, że każdy uwielbia te odstające brzuszki, te grube rączki, te zwałki na udach. Dzieci jedzą i jedzą i mają tych boczków coraz więcej do kochania. My jak mamy czegoś w nadmiarze to zakładamy obciskające majtki pod sam biust, albo katujemy się dietami i ćwiczeniami, żeby ten odstający brzuch zniknął. Taki już nas DOROSŁYCH los!
Ech… jak cudownie być dzieckiem. Znalazłabym więcej do pozazdroszczenia, ale czas wrócić do rzeczywistości i jakiś okrąglutki brzuszek obsłużyć 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *